Dedykacja dla Gosi i Marysi/Marysi i Gosi :P oraz Ani, która każe
mi pisać... <3
Lily:
Szłam pustym i ciemnym korytarzem. Bałam się. Byłam sama. Z oknami
szalał wiatr. Nie wiedziałam gdzie się znajduję i dlaczego. Nie potrafiłam nic
dostrzec. W końcu dobiegłam do końca korytarza. Natrafiłam na mosiężne drzwi,
były otwarte. Gdy przekroczyłam próg, wszystko zniknęło.
Obudziłam się z dziwnym wrażeniem, że za tymi drzwiami było coś
ważnego. Postanowiłam jednak, że dzisiaj nie będę zawracać sobie tym głowy.
Rozejrzałam się po dormitorium. Łóżka dziewczyn były puste i zaścielone.
Widocznie poszły już na śniadanie. Szybko poszłam do łazienki. Po kilkunastu
minutach byłam już gotowa. Ruszyłam w kierunku wielkiej sali. Byłam prawie pod
drzwiami, gdy zobaczyłam coś, co rozłamało moje serce na miliony kawałków. MÓJ
James obściskiwał się z jakąś dziewczyną. Byłam wściekła, a zarazem smutna.
Poczułam jak po moich policzkach zaczynają spływać łzy. Nie miałam zamiaru
dalej na to patrzeć. Szybko, ocierając łzy, wkroczyłam do WS. W niej czułam się
jak w domu. Miła atmosfera, pełno jedzenia (:DD). Po prostu wszystko było na
swoim miejscu. Wyszukałam wzrokiem moich przyjaciółek. To one były mi w tej
chwili potrzebne. Podeszłam do miejsca, które zajmowały i przywitałam się z
nimi i częścią Huncwotów. Miałam zamiar udawać, że nic się nie stało.
Wszyscy zdawali się nic nie zauważać. Byłam z tego powodu zadowolona. Zastanawiało
mnie tylko to, jak zareaguje na widok Pottera. –O wilku mowa! –Pomyślałam,
Do Sali wszedł James. Po chwili stał przy nas. Byłam pewna, że nie
wie, że ja wiem (?).
-Cześć wszystkim!
Reszta opowiedziała mu chórem. Lecz nie ja. Spojrzał na mnie
dziwnie. Usiadł koło mnie. –I co teraz?! –Gorączkowo myślałam.
-Coś nie tak, Liluś? –Spytał, jakby nigdy nic.
Nie odpowiedziałam. Nie wiedziałam, co powiedzieć.
-Lily!
-Co? –Odpowiedziałam oschle.
-Coś się stało kochanie?
Wtedy się we mnie zagotowało. Zbliżyłam swoją twarz do jego i
powiedziałam…
-Nie jestem twoim kochaniem! Żadną Liluś- sriluś, Słoneczkiem itp.
Rozumiesz?! –Wykrzyczałam mu w twarz
Przyjaciele spojrzeli się na mnie jak na wariatkę.
-A wy, co się gapicie? –Powiedziałam, naburmuszona w ich stronę.
Wstałam i ruszyłam w stronę pokoju wspólnego Gryffindoru. Gdy
weszłam, usiadłam w fotelu i bez żadnych zahamowań zaczęłam płakać. Płakałam,
płakałam i płakałam. Postanowiłam nie iść na lekcje. Spojrzałam na zegar.
Śniadanie zwykle kończy się o 10. Była 9:55. Oznaczało to, że za chwilę wszyscy
wrócą po książki. Szybko pobiegłam do mojej łazienki. Przez drzwi usłyszałam
wchodzące i wychodzące z Dormitorium dziewczyny. Kiedy upewniłam się, że nikogo
nie ma, otworzyłam drzwi i wyszłam do PW. Usiadłam w fotelu, który zajmowałam
kilka minut temu i znowu zaczęłam płakać. Nie zauważyłam jednak, że nie jestem
sama. Na kanapie, przed kominkiem siedział chłopak z rozczochraną czupryną i
czekoladowymi oczami, które tak kochałam. Skierował swój wzrok na mnie. Oczy
miał smutne, bez tego „czegoś”.
-Możemy porozmawiać? –Zapytał
Skinęłam głową. Chłopak poklepał wolne miejsce na kanapie, obok
siebie. Posłusznie usiadłam obok niego.
-Możesz mi wytłumaczyć, co się stało?
-Może ty mi najpierw coś wytłumaczysz? –Syknęłam w jego stronę.
-A więc, pytaj
-Wyjaśnij mi proszę, kim była ta dziewczyna, z którą całowałeś się
przed wielką salą. – 1:0 dla Lily
Widać było, że nie wie, co powiedzieć….
-O czym ty do jasnej cholery mówisz?! –Krzyknął.
-Oj, nie udawaj. Przecież nie mam żadnych omamów.
-Ale ja naprawdę nie wiem, o czym mówisz. Przecież wiesz, że ja
kocham ciebie!
Z nikim się nie całowałem.
Nic nie odpowiedziałam, nie wierzyłam mu.
-Lily, proszę uwierz mi!
Wstałam i ruszyłam w stronę wyjścia. Nie patrząc na chłopaka,
wybiegłam z pokoju. Wyszłam z zamku i pobiegłam w stronę jeziora. Usiadłam na
kamieniu i podparła brodę rękami.
Czy on myśli, że jestem naiwna i ślepa? Gdzieś tam wiedziałam, że
będę jego kolejną zabawką. Przecież tak zapewniał, że mnie kocha. Ciekawe,
dlaczego to zrobił. Siedząc, w pewnym momencie usłyszała szelest. Odwróciłam
się w stronę, z której dochodziły odgłosy. Jednak nic nie zauważyłam,
przynajmniej na początku. Chwilę wpatrywałam się w tamto miejsce. W pewnym
momencie zobaczyłam… stopę?! Był to trochę niecodzienny widok. Wstałam z
kamienia i odskoczyłam do tyłu. Chwilę później stali przede mną James i
Syriusz. Pierwszy z nich trzymał w ręku jakąś pelerynę. Byłam wściekła.
-Śledzicie mnie? –Krzyknęłam
-To nie tak Ruda. Nie denerwuj się! –Odpowiedział na moje pytanie
Syriusz
Nic nie powiedziałam.
Wróciłam do zamku, nadal wściekła. Weszłam do dormitorium i od razu
rzuciłam się na łóżko. W pokoju znajdowała się tylko Dorcas. Podeszła do mnie i
usiadła na skraju mojego posłania.
-Lily, co się stało? –Zapytała, przytulając mnie
Nic nie powiedziałam, tylko się rozpłakałam. Dor głaskała mnie po
głowie i mówiła, że wszystko będzie w porządku. Ja pomimo to widziałam, że tak
nie będzie. Minęła godzina, a ja nadal nie przestałam płakać. Dorcas w tym
czasie wyszła, chyba na randkę z Syriuszem. Cały czas myślałam, że James mnie
kocha. Widocznie się przeliczyłam. Powoli zdawałam sobie sprawę, że może jednak
nie jesteśmy dla siebie stworzeni, a nasz związek był tylko młodzieńczym
zauroczeniem. Wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki. Umyłam twarz i
wyszłam do PW. Podeszła do moich przyjaciół rozłożonych przed kominkiem i
poprosiłam Jamesa na stronę.
-Musimy pogadać –Zaczęłam.
-Dokładnie…
-A więc, domyślasz się, że nasz związek nie ma przyszłości.
Zraniłeś mnie, a ja nie mam zamiary być z kimś, kto robi mi takie świństwa.
-Czy ty naprawdę nie rozumiesz, że ja cię nie zdradziłem. Nie
wiem, o czym mówisz.
-Przestań kłamać. Ciągle o robisz. Sądziłam, że jednak mnie
kochasz, a ty wciąż zachowujesz się jak dzieciak. Nie mam zamiaru tego dłużej
znosić. To koniec. Rozumiesz?!
-Mam rozumieć, że ze mną zrywasz? I sądzisz, że ja się poddam? Kocham
cię, kochałem i nadal będę. Więc możesz sobie mówić co chcesz, ale my i tak
będziemy razem.
-Możesz sobie mówić, co chcesz. Mnie to już nie obchodzi.
Odeszłam. Gdzieś tam, wiedziałam, że dobrze postąpiłam.
Narrator:
Mijały miesiące. James nadal starał się o Lily. Prosił, błagał,
przynosił kwiaty. Jednak to nic nie dawało. Evans była na to odporna, jak w
młodszych klasach. Tak poniekąd skończyła się historia miłości Jamesa Pottera i
Lily Evans. Niektórzy jednak trzymali kciuki, aby to uczucie przetrwało. Sądzili,
że może to się nawet udać. Lecz pewnego dnia wydarzyło się coś, co zniszczyło
wszystko…
Lily:
Siedziałam w dormitorium z Dor, Sue i Emily. Rozmawiałyśmy o
wszystkim i o niczym.
-Lily, ja uważam, że powinnaś przeprosić Jamesa. –Zagadnęła
Meadowes
-Dorcas już ci mówiłam. Nie mam zamiaru do niego wracać.
-No ale ja nie o tym. Chodzi mi tylko o to, że może zostalibyście,
chociaż przyjaciółmi.
To nie był zły pomysł. Nie chciałam stracić z nim kontaktów.
Oczywiście nie było mowy o powrocie do siebie. Jak postanowiłam tak zrobiłam.
-Dobrze Dor, wiesz może gdzie on teraz może być?
-Przypuszczam, że jest z Syriuszem w lochach.
We trójkę (Emily powiedziała, że boli ja brzuch) zeszłyśmy do
lochów.
Pod gabinetem Snape’a stali James i Syriusz. Podeszłyśmy do nich.
-Cześć! –Powitała ich Sue
-Witam drogie panie -Odpowiedział Black
Staliśmy patrząc na siebie. Meadowes szturchnęła mnie lekko, abym
wykonała pierwszy ruch.
-A więc, James… Chciałabym z tobą porozmawiać. Możemy?..
-Oczywiście Lily
Lily? Przecież zawsze zwracał się do mnie Liluś. Może już mu się
znudziła walka o mnie. Może da sobie spokój. Byłabym z tego bardzo zadowolona.
Chyba…
Odeszliśmy kilka kroków.
-James… Chciałabym cię przeprosić.
-Nie ma sprawy. Mam jeszcze pytanie. Moglibyśmy zostać, chociaż
przyjaciółmi?
-Byłabym zaszczycona. –Odpowiedziałam z uśmiechem
Wróciliśmy do reszty i zaczęliśmy pogawędkę. W pewnym momencie
ktoś chrząknął.
-Aha. Dziewczyny, chciałbym wam przedstawić moją dziewczynę. –Powiedział
James
Oniemiałam, Sue i Dorcas także.
-Witajcie, jestem Megan. –Powiedziała wysoka, niebiesko oka
blondynka i wyciągnęła rękę w moją stronę.
-Hej, jestem Lily. –Odpowiedziałam krótko.
Pozostałe dziewczyny również przywitały się z nowopoznaną, nie
dało się ukryć, że zrobiły to nieco oschle. Wracałyśmy do dormitorium w ciszy.
Dlaczego zareagowałam na tą wiadomość tak… dziwnie? Przecież nie jestem
zazdrosna. Na pewno nie jestem. Chyba…