wtorek, 26 marca 2013

Rozdział 8

Lily:
Obudziły mnie promienie wiosennego słońca. Spojrzałam na zegarek, dostrzegłam, że jest dopiero 8. Skorzystałam z tego, że łazienka jest wolna i prędko się do niej udałam. Biorąc prysznic uświadomiłam sobie, że wszystkie lekcje odrobiłam wczoraj, więc mam całą niedzielę wolną. Postanowiłam nie budzić dziewczyn i zejść samotnie na śniadanie. Wielka sala jak zawsze o tej porze była prawie pusta. Prędko zjadłam kilka grzanek (spożywałam to zawsze gdy nie miałam większego apetytu) i udałam się na spacer. Jak na tą porę roku (wiosna) pogoda była wyjątkowo piękna. Słońce ogrzewało moje rudo- kasztanowe włosy. Ruszyłam w stronę jeziora. Przechodząc obok wielkiego dębu moje buty znowu się rozwiązały. Szczerze mówiąc już dawno miałam ich dosyć. Nosiłam je jedynie dlatego, że kosztowały mnie aż 60 galeonów. Gdy schyliłam się, by je zawiązać usłyszałam znajome głosy. Dostatecznie blisko, abym usłyszała ich rozmowę przechodziły Megan  wraz ze swoją przyjaciółką. Do dzisiaj głowię się dlaczego James jeszcze z nią nie zerwał. One na szczęście mnie nie widziały. Udało mi się podsłuchać kawałek ich rozmowy.
-Elena, słuchaj. Czy ty też widziałaś gdzieś tutaj tą rudą szlamę?- zapytała Megan
-Dlaczego, aż tak jej nienawidzisz?
- Jak to dlaczego?! James kocha ją, a powinien mnie. Liczyłam na to, że może coś między nami zaiskrzy, ale cóż przyda się trochę więcej magi. 
-O czym ty mówisz? Przecież jeszcze kiedy był z Lily już się z Tobą całował!
-Myślisz, że to był James? Proszę Cie! On nigdy nie zostawiłby tej swojej rudej szlamy.
-Więc jak ci się to udało?
-Nie ukrywam, że przydałaby mi się mała pomoc Mike'a. Tak naprawdę całowałam się z nim, a eliksir wielosokowy załatwił mi Lucjusz Malfoy. Gdyby nie to wydarzenie James i Wiewióra pewnie nadal byliby razem.
-Nieźle to wymyśliłaś. Jestem z Ciebie dumna. Sama bym tego nie wymyśliła.
-Wiem, w końcu ja tutaj jestem od myślenia. - powiedziała Megan drwiącym głosem
Doznałam szoku. Wiedziałam, że Megan jest jędzą, ale nie wiedziałam, że aż taką... Pędem ruszyłam z powrotem do dormitorium. Musiałam to komuś powiedzieć, ale nie wiedziałam komu. Wszyscy pewnie jeszcze spali. Gdy weszłam do pokoju wspólnego dostrzegłam Syriusza. W ułamku sekundy postanowiła mu się zwierzyć.
- Jaka idiotka! Muszę o tym natychmiast powiedzieć Jamesowi- krzyknął z wielkim oburzeniem Syriusz
-Nie, nie, nie, nie! Nie masz mu o tym mówić, pod żadnym pozorem. Mam zamiar sama mu o tym powiedzieć. Boję się jednak, że mi nie uwierzy. Mam wyrzuty szumienia, że wtedy mu nie wierzyłam. 
Syriusz zamilkł. Byłam pewna, że myśli nad całą tą sytuacją.
Nagle usłyszałam znajomy głos, bardzo znajomy. Odwróciłam się by mieć stuprocentową pewność.
-Nie będziesz musiała mi o niczym mówić, wszystko słyszałem- odpowiedział James.

niedziela, 24 marca 2013

Rozdział 7


Dedykacja dla Gosi i Marysi/Marysi i Gosi :P oraz Ani, która każe mi pisać... <3

Lily:
Szłam pustym i ciemnym korytarzem. Bałam się. Byłam sama. Z oknami szalał wiatr. Nie wiedziałam gdzie się znajduję i dlaczego. Nie potrafiłam nic dostrzec. W końcu dobiegłam do końca korytarza. Natrafiłam na mosiężne drzwi, były otwarte. Gdy przekroczyłam próg, wszystko zniknęło. 
Obudziłam się z dziwnym wrażeniem, że za tymi drzwiami było coś ważnego. Postanowiłam jednak, że dzisiaj nie będę zawracać sobie tym głowy. Rozejrzałam się po dormitorium. Łóżka dziewczyn były puste i zaścielone. Widocznie poszły już na śniadanie. Szybko poszłam do łazienki. Po kilkunastu minutach byłam już gotowa. Ruszyłam w kierunku wielkiej sali. Byłam prawie pod drzwiami, gdy zobaczyłam coś, co rozłamało moje serce na miliony kawałków. MÓJ James obściskiwał się z jakąś dziewczyną. Byłam wściekła, a zarazem smutna. Poczułam jak po moich policzkach zaczynają spływać łzy. Nie miałam zamiaru dalej na to patrzeć. Szybko, ocierając łzy, wkroczyłam do WS. W niej czułam się jak w domu. Miła atmosfera, pełno jedzenia (:DD). Po prostu wszystko było na swoim miejscu. Wyszukałam wzrokiem moich przyjaciółek. To one były mi w tej chwili potrzebne. Podeszłam do miejsca, które zajmowały i przywitałam się z nimi i częścią Huncwotów. Miałam zamiar udawać, że nic się nie stało. Wszyscy zdawali się nic nie zauważać. Byłam z tego powodu zadowolona. Zastanawiało mnie tylko to, jak zareaguje na widok Pottera. –O wilku mowa! –Pomyślałam,
Do Sali wszedł James. Po chwili stał przy nas. Byłam pewna, że nie wie, że ja wiem (?).
-Cześć wszystkim!
Reszta opowiedziała mu chórem. Lecz nie ja. Spojrzał na mnie dziwnie. Usiadł koło mnie. –I co teraz?! –Gorączkowo myślałam.
-Coś nie tak, Liluś? –Spytał, jakby nigdy nic.
Nie odpowiedziałam. Nie wiedziałam, co powiedzieć.
-Lily!
-Co? –Odpowiedziałam oschle.
-Coś się stało kochanie?
Wtedy się we mnie zagotowało. Zbliżyłam swoją twarz do jego i powiedziałam…
-Nie jestem twoim kochaniem! Żadną Liluś- sriluś, Słoneczkiem itp. Rozumiesz?! –Wykrzyczałam mu w twarz
Przyjaciele spojrzeli się na mnie jak na wariatkę.
-A wy, co się gapicie? –Powiedziałam, naburmuszona w ich stronę.
Wstałam i ruszyłam w stronę pokoju wspólnego Gryffindoru. Gdy weszłam, usiadłam w fotelu i bez żadnych zahamowań zaczęłam płakać. Płakałam, płakałam i płakałam. Postanowiłam nie iść na lekcje. Spojrzałam na zegar. Śniadanie zwykle kończy się o 10. Była 9:55. Oznaczało to, że za chwilę wszyscy wrócą po książki. Szybko pobiegłam do mojej łazienki. Przez drzwi usłyszałam wchodzące i wychodzące z Dormitorium dziewczyny. Kiedy upewniłam się, że nikogo nie ma, otworzyłam drzwi i wyszłam do PW. Usiadłam w fotelu, który zajmowałam kilka minut temu i znowu zaczęłam płakać. Nie zauważyłam jednak, że nie jestem sama. Na kanapie, przed kominkiem siedział chłopak z rozczochraną czupryną i czekoladowymi oczami, które tak kochałam. Skierował swój wzrok na mnie. Oczy miał smutne, bez tego „czegoś”.
-Możemy porozmawiać? –Zapytał
Skinęłam głową. Chłopak poklepał wolne miejsce na kanapie, obok siebie. Posłusznie usiadłam obok niego.
-Możesz mi wytłumaczyć, co się stało?
-Może ty mi najpierw coś wytłumaczysz? –Syknęłam w jego stronę.
-A więc, pytaj
-Wyjaśnij mi proszę, kim była ta dziewczyna, z którą całowałeś się przed wielką salą. – 1:0 dla Lily
Widać było, że nie wie, co powiedzieć….
-O czym ty do jasnej cholery mówisz?! –Krzyknął.
-Oj, nie udawaj. Przecież nie mam żadnych omamów.
-Ale ja naprawdę nie wiem, o czym mówisz. Przecież wiesz, że ja kocham ciebie!
Z nikim się nie całowałem.
Nic nie odpowiedziałam, nie wierzyłam mu.
-Lily, proszę uwierz mi!
Wstałam i ruszyłam w stronę wyjścia. Nie patrząc na chłopaka, wybiegłam z pokoju. Wyszłam z zamku i pobiegłam w stronę jeziora. Usiadłam na kamieniu i podparła brodę rękami.
Czy on myśli, że jestem naiwna i ślepa? Gdzieś tam wiedziałam, że będę jego kolejną zabawką. Przecież tak zapewniał, że mnie kocha. Ciekawe, dlaczego to zrobił. Siedząc, w pewnym momencie usłyszała szelest. Odwróciłam się w stronę, z której dochodziły odgłosy. Jednak nic nie zauważyłam, przynajmniej na początku. Chwilę wpatrywałam się w tamto miejsce. W pewnym momencie zobaczyłam… stopę?! Był to trochę niecodzienny widok. Wstałam z kamienia i odskoczyłam do tyłu. Chwilę później stali przede mną James i Syriusz. Pierwszy z nich trzymał w ręku jakąś pelerynę. Byłam wściekła.
-Śledzicie mnie? –Krzyknęłam
-To nie tak Ruda. Nie denerwuj się! –Odpowiedział na moje pytanie Syriusz
Nic nie powiedziałam.
Wróciłam do zamku, nadal wściekła. Weszłam do dormitorium i od razu rzuciłam się na łóżko. W pokoju znajdowała się tylko Dorcas. Podeszła do mnie i usiadła na skraju mojego posłania.
-Lily, co się stało? –Zapytała, przytulając mnie
Nic nie powiedziałam, tylko się rozpłakałam. Dor głaskała mnie po głowie i mówiła, że wszystko będzie w porządku. Ja pomimo to widziałam, że tak nie będzie. Minęła godzina, a ja nadal nie przestałam płakać. Dorcas w tym czasie wyszła, chyba na randkę z Syriuszem. Cały czas myślałam, że James mnie kocha. Widocznie się przeliczyłam. Powoli zdawałam sobie sprawę, że może jednak nie jesteśmy dla siebie stworzeni, a nasz związek był tylko młodzieńczym zauroczeniem. Wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki. Umyłam twarz i wyszłam do PW. Podeszła do moich przyjaciół rozłożonych przed kominkiem i poprosiłam Jamesa na stronę.
-Musimy pogadać –Zaczęłam.
-Dokładnie…
-A więc, domyślasz się, że nasz związek nie ma przyszłości. Zraniłeś mnie, a ja nie mam zamiary być z kimś, kto robi mi takie świństwa.
-Czy ty naprawdę nie rozumiesz, że ja cię nie zdradziłem. Nie wiem, o czym mówisz.
-Przestań kłamać. Ciągle o robisz. Sądziłam, że jednak mnie kochasz, a ty wciąż zachowujesz się jak dzieciak. Nie mam zamiaru tego dłużej znosić. To koniec. Rozumiesz?!
-Mam rozumieć, że ze mną zrywasz? I sądzisz, że ja się poddam? Kocham cię, kochałem i nadal będę. Więc możesz sobie mówić co chcesz, ale my i tak będziemy razem.
-Możesz sobie mówić, co chcesz. Mnie to już nie obchodzi.
Odeszłam. Gdzieś tam, wiedziałam, że dobrze postąpiłam.

Narrator:
Mijały miesiące. James nadal starał się o Lily. Prosił, błagał, przynosił kwiaty. Jednak to nic nie dawało. Evans była na to odporna, jak w młodszych klasach. Tak poniekąd skończyła się historia miłości Jamesa Pottera i Lily Evans. Niektórzy jednak trzymali kciuki, aby to uczucie przetrwało. Sądzili, że może to się nawet udać. Lecz pewnego dnia wydarzyło się coś, co zniszczyło wszystko…

Lily:
Siedziałam w dormitorium z Dor, Sue i Emily. Rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym.
-Lily, ja uważam, że powinnaś przeprosić Jamesa. –Zagadnęła Meadowes
-Dorcas już ci mówiłam. Nie mam zamiaru do niego wracać.
-No ale ja nie o tym. Chodzi mi tylko o to, że może zostalibyście, chociaż przyjaciółmi.
To nie był zły pomysł. Nie chciałam stracić z nim kontaktów. Oczywiście nie było mowy o powrocie do siebie. Jak postanowiłam tak zrobiłam.
-Dobrze Dor, wiesz może gdzie on teraz może być?
-Przypuszczam, że jest z Syriuszem w lochach.
We trójkę (Emily powiedziała, że boli ja brzuch) zeszłyśmy do lochów.
Pod gabinetem Snape’a stali James i Syriusz. Podeszłyśmy do nich.
-Cześć! –Powitała ich Sue
-Witam drogie panie -Odpowiedział Black
Staliśmy patrząc na siebie. Meadowes szturchnęła mnie lekko, abym wykonała pierwszy ruch.
-A więc, James… Chciałabym z tobą porozmawiać. Możemy?..
-Oczywiście Lily
Lily? Przecież zawsze zwracał się do mnie Liluś. Może już mu się znudziła walka o mnie. Może da sobie spokój. Byłabym z tego bardzo zadowolona. Chyba…
Odeszliśmy kilka kroków.
-James… Chciałabym cię przeprosić.
-Nie ma sprawy. Mam jeszcze pytanie. Moglibyśmy zostać, chociaż przyjaciółmi?
-Byłabym zaszczycona. –Odpowiedziałam z uśmiechem
Wróciliśmy do reszty i zaczęliśmy pogawędkę. W pewnym momencie ktoś chrząknął.
-Aha. Dziewczyny, chciałbym wam przedstawić moją dziewczynę. –Powiedział James
Oniemiałam, Sue i Dorcas także.
-Witajcie, jestem Megan. –Powiedziała wysoka, niebiesko oka blondynka i wyciągnęła rękę w moją stronę.
-Hej, jestem Lily. –Odpowiedziałam krótko.
Pozostałe dziewczyny również przywitały się z nowopoznaną, nie dało się ukryć, że zrobiły to nieco oschle. Wracałyśmy do dormitorium w ciszy. Dlaczego zareagowałam na tą wiadomość tak… dziwnie? Przecież nie jestem zazdrosna. Na pewno nie jestem. Chyba…