Lily wyczuwała, że ten rok w Hogwarcie będzie nieco inny niż pozostałe. To dopiero początek, a już bardzo dużo się wydarzyło. Chodziła z Jamesem, miała zamiar zeswatać Dorcas i Syriusza, ale pozostawał jeszcze on- Severus. Ten nieszczęśliwy wypadek. Żałowała, że opuściła wtedy wierzę Gryffindor'u. Gdyby tam została nic by się nie stało. Jednak postanowiła już więcej o tym nie myśleć. Była szczęśliwa, naprawdę szczęśliwa. Miała chłopaka i prawdziwych przyjaciół. Nic więcej nie potrzebowała do szczęścia. Właśnie siedziała w PW z dziewczynami, Remusem i Peterem. W pewnym momencie przez portret weszli Syriusz i James, wracający z treningu Quidditch'a. Rzucili się na kanapę, pomiędzy mną, a Dor. James zauważając kogo przygniata, szybko się zreflektował i posadził sobie Lilkę na kolanach. Dorcas patrzyła na to z bólem. Syriusz to zauważył i powiedział do Meadowes...
-No wiesz Dor, jak chcesz to ty też możesz usiąść mi na kolanach. -powiedział z szarmanckim uśmiechem
Ta spojrzała tylko na niego, wstała z kanapy i pobiegła do dormitorium.
-Co ja takiego powiedziałem? -zapytał Syriusz, nie wiedząc o co chodzi
-Szczerze mówiąc nie wiem, ostatnio się jakoś dziwnie zachowuję. -zauważyła Sue
-A może ty Ruda coś wiesz? -zaciekawił sie Syriusz
-Pamiętasz nasza rozmowę? -odpowiedziała "Ruda"
-Tak, a co to ma wspólnego?
-Ty naprawdę jesteś taki głupi, czy tylko udajesz? -powiedziała to, ucałowała Rogacza i pociągnęła Sue do dormitorium.
W pomieszczeniu panowała cisza i mrok. Jednak dziewczyny zauważyły skuloną postać, siedzącą na łóżku. Wiedziały, co Dorcas czuła do Syriusza. Wiele razy im to opowiadała. Niestety faktem było to, że Syriusz w ogóle nie wiedział jak ją poderwać. Było to dziwne, bo przecież miała w tym wprawę jak nikt. Jedynym powodem tego było to, że Dor nie była jakąś zwykłą dziewczyną. Lily już wiedziała, że zdradzi Blackowi tajemnicę, polegającą na zdobyciu Meadowes. Lecz to postanowiła zostawić na jutro. Wszystkie trzy położyły się i od razu zasnęły. Następnego dnia Lily i Sue obudziły się w wyśmienitych nastrojach, czego nie można było powiedzieć o Dorcas. Miała podkrążone i czerwone od płaczu oczy. Szybko ubrały się, odświeżyły i w nieco lepszych humorach zeszły na śniadanie. Wchodząc do wielkiej sali Lily wpadła na pewien pomysł. Przypomniała sobie, o czym rozmawiała z Łapą. Chodziło o Emily. Miała zamiar, wykorzystując swój urok osobisty, spróbować zaprzyjaźnić się z Manor. Po zjedzeniu śniadania i wesołej rozmowie z przyjaciółmi, wstała od stołu. Huncwoci oraz Dor i Sue przyglądali się jej z zaciekawieniem. Evans nie zważając na ich spojrzenia, zmierzała w stronę miejsca, które zajmowała blondynka. Gdy była już na miejscu, usiadła na miejscu obok Emily, które przypadkiem było wolne. Dziewczyna spojrzała na Lilkę jak na wariatkę...
-Czego chcesz, Evans? -warknęła
-Co od razu tak nie miło? Mogłybyśmy porozmawiać?
-No dobrze, co mam do stracenia.
Odeszły od stoły i wyszły z wielkiej sali. Otworzyły wielkie, mosiężne drzwi i wyszły na błonia. Wrzesień tego roku był wyjątkowo paskudny. Ciągle padało i wszędzie było błoto. Dziewczyny ruszyły w stronę jeziora i usiadły na dużym kamieniu....
-A więc o czym chciałaś ze mną porozmawiać? -zapytała Emily
-Tak naprawdę chciałam cię przeprosić, za te wszystkie lata. Chciałam cię poprosić, abyśmy zaczęły od nowa
-To wcale nie jest głupi pomysł. -odpowiedziała zamyślona blondynka.
I tak powstała na wpół udawana przyjaźń pomiędzy Lily vel. Oszustka Evans i Emily vel. Co ona kręci? Manor. Wróciły do wielkiej sali, w której jeszcze trwało śniadanie. Emily już chciała odejść do swych dwóch wiernych towarzyszek: Chleo Enoi -głupiej blondyneczki, fanki różowej gumy do żucia, fanki Jamesa i do Amandy Patrick -wrednej zołzy przefarbowanej na rudo (aby upodobnić się do Lily), fanki Jamesa, największego wroga Lilianne. Nawet kazała wszystkim mówić na siebie Lilith. Wszystkie trzy były wrednymi, flirtującymi z każdym godnym uwagi chłopakiem w szkole, zołzami. Wracając do tematu, Emily usiadła obok Dorcas, naprzeciwko Peter'a. Ich "ustawienie" zawsze było identyczne. Od lewej (od wejścia do wielkiej sali) Sue, na przeciwko niej Remu, potem Lily, naprzeciwko niej James, następnie Dorcas, a po drugiej stronie stołu Syiusz. Obok Syriusza było miejsce Peter'a. Naprzeciwko niego siadali, raz Alicja Floot lub jej chłopak Frank Longbotom. Dorcas bardzo nie spodobało się to, że jej największy wróg siedzi obok niej i prawie naprzeciwko jej chłopaka, czekaj STOP! To nie jest jej chłopak....Do czasu -pomyślała. Nastała krępująca cisza.
-Możemy wiedzieć co ty tu tak w ogóle robisz? -zapytał zdziwiony Potter
-Można powiedzieć, że siedzę -odpowiedziała przesłodzonym głosem
-Aha... Ale przeprasza, nie chce być niemiła, ale kto ci na to pozwolił -zapytała Dorcas, w której już się gotowało.
-Ja... -odpowiedziała Lily
Wszystkie spojrzenia jej przyjaciół padły na nią. Nikt nie odezwał się do końca śniadania. Pierwsza lekcja było zielarstwo ze Ślizgonami. Jak zwykle Huncwoci odwalili jakiś numer, nie obeszło się bez kazania Lily i szlabanu, ale to przecież codzienność. Ostatnią lekcją była historia magii. Był to jedyny przedmiot, na którym spali wszyscy, dosłownie, nawet Lily, Remus i Sue. Gdy zadzwonił dzwonek, wszyscy ruszyli w stronę swoich pokoi wspólnych. Huncwoci, dziewczyny i Emily rozsiedli się na kanapach i fotelach przed kominkiem. Przyszedł czas na poważną rozmowę. Jednak nikt nie chciał zacząć w towarzystwie Manor. Gdy ta, dopiero po godzinie poszła spać, Dorcas postanowiła zacząć...
-O co tu chodzi? -zapytała szeptem
-Wymyśliłam taki mały plan, aby..., a to nieważne. Później się dowiecie. No więc udaję, że się z nią przyjaźnie. Proszę nie zepsujcie tego. Nie zepsujecie?
-No niech ci będzie -odpowiedziała Meadowes
-zgoda -James
-zgadzam się -Sue
-Jak wszyscy to ja też -dodał Peter
-Zgoda -Remus
-A ty Syriusz? -spytała Black'a Ruda
Co? A, tak... Oczywiście, że się zgadzam -odpowiedział entuzjastycznie
Lilka domyślała się co zajmowała myśli czarnowłosego, albo raczej kto....